<< Powrót do strony głównej / Aktualności / Intencje modlitewne / Chat / Księga gości / SUBskrypcja / Poleć nas /


ŚWIADECTWA I ŁASKI

Jeśli masz jakieś świadectwa i łaski od Serca Bożego z którymi chcesz się podzielić
z innymi to prosimy wyślij nam a my opublikjemy je na stronie: Kontakt z nami >>>>




Żyje dzięki Najświętszemu Sercu Jezusa

Jestem uczniem Chrystusa i chcę dać Wam, drodzy bracia i siostry, świadectwo Jego istnienia, żywego działania wśród nas w każdej chwili, szczególnie w sytuacjach wymagających szczególnej pomocy. Miałem tę łaskę doświadczenia wielkiej mocy Serca Chrystusa.

Jeszcze przed wstąpieniem do Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła (CSMA) min. pracowałem na budowie, dojeżdżałem tam motocyklem, Jawą 350 TS. Na obiad wracałem do domu, pewnego razu wracają postanowiłem zatankować. Tak się składa, że droga do stacji paliwowej pozwala na rozwinięcie prędkości powyżej 120 km/h. Po uzupełnieniu zbiornika wyruszyłem z powrotem do pracy. Jechałem drogą podporządkowaną, która łączyła się z drogą główną prostopadle. Rozwinąłem prędkość ok. 130\140km/h i dojeżdżając już stabilnie zwalniałem przyciskając stopkę hamulca tak, aby koło nie zatrzymało się, lecz jak w hamowaniu ABS, jednostajnie zmniejszało prędkość. Niestety na asfalcie znajdował się rozsypany piasek, kiedy najechałem na niego koło chwilowo zatrzymało się i ponownie wprawiło w ruch dotykając stałej powierzchni jezdni. Prędkość w tym momencie jeszcze była duża, motor obrócił się dwa razy wokół własnej osi, po chwili znalazł się wraz ze mną na drugiej stronie drogi podporządkowanej. Uderzyłem w betonowy płot niszcząc dwa dolne przęsła, górne przycisnęło mi nogę. W pierwszej chwili nie wiedziałem, co się stało, straciłem świadomość uderzając głową w słupek, całe szczęście, że miałem kask. Gdy się ocknąłem silnik jeszcze był włączony, z trudnością zdołałem wydostać się i wyciągnąć motor. Całe zdarzenie widział pewien staruszek, który mieszkał w domu, do którego przynależało ogrodzenie, od niego dowiedziałem się szczegółów całego wypadku. Z właścicielką posiadłości umówiłem się, że naprawię płot i nie będzie żadnych innych konsekwencji. Motocykl nie został uszkodzony, ja również nie doznałem żadnego uszczerbku na zdrowiu, więc wróciłem ponownie do pracy. Najważniejsze w tym zdarzeniu jest to, że tuż za płotem znajdowała się duża, piękna figura Najświętszego Serca Pana Jezusa, pod którą się "złożyłem".

Moje powołanie odczułem już w szkole podstawowej, chciałem, więc ukończyć szkołę średnią i pójść za Chrystusem. Jednak zaplanowana droga zaczęła powoli zmierzać w inną stronę, "zły" kierował mnie na swoje ścieżki. Poznając lepiej życie zacząłem uciekać przed powołaniem, nie chciałem podejmować się tego zadania. Całe szczęście, że Jezus w porę upomniał się o mnie, dał mi znak (jeden z wielu), że nie ma sensu uciekać przed Nim, a przed powołaniem nie ma odwrotu, to jest wielka odpowiedzialność, ale i łaska. Dał mi pewność, że innej drogi nie ma jak "jak tylko leżąc u Jego stóp" będąc całkowicie bezpiecznym. Jestem sługą Najświętszego Serca Jezusowego aż do śmierci.

Kl. Michał Bodzioch CSMA,



Świadectwo Krzysztofa

"Mój Mistrz wyciągnął mnie z uzależnienia od narkotyków (marihuany i amfetaminy). Jako 15 latek (mam obecnie 22 lata) pod wpływem kolegów uzależniłem się od marihuany. Potem z biegiem czasu sięgnąłem po inne narkotyki. Przez 3 lata brałem. Kiedy już czułem że wciągnąłem się w amfetaminę poprosiłem Boga "Panie proszę Cię aby to się kiedyś skończyło." Uzależnienie odciągało mnie od Kościoła, ale nigdy nie przestałem wierzyć w Boga. W 2002 r.
Podjąłem leczenie w klinice odwykowej. Pan oszczędził mi pobytu w ośrodku (ok. 1,5roku). Po powrocie z detoxu prosiłem Pana Jezusa, aby dał mi siłę, abym to wszystko przetrzymał, aby mi wskazał właściwą drogę. On to zrobił okazując mi swoje miłosierdzie. Dal mi siłę, abym pokonał zło, które siedziało tak mocno we mnie.
Teraz po 4 latach abstynencji pozwolił wrócić mi do siebie. Jestem obecnie na 2 roku studiów. Uczestniczę w duszpasterstwie akademickim.

Wielce raduje się moje serce, że Pan przygarnął mnie do siebie. Nadzieja jest matka chrześcijanina, dla którego nie ma sytuacji beznadziejnych. Pragnę całym sercem miłować Jezusa do końca moich dni oraz wiernie wypełniać Jego wolę."

Krzysztof



Piękne lato 1939 roku...

Rodzice, tuż po ślubie, buduja nową, zda się wspaniałą przyszłość nowej rodziny. Pierwszym, jakże znaczącym nmabytkiem jest piękny obraz Najświętszego Serca Jezusowego zakupiony na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie z intencją by błogosławił i darzył łaskami...

Wrzesień '39, najazd niemiecki i sowiecki, lata okupacji niemieckiej, powstanie warszawskie, potem lata przemocy ze wschodu... Obraz - zawsze z rodziną: Serce Jezusa wyprowadziło Ojca spod Kocka, gdy wielu z armii ge. Kleeberga powędrowało do Katynia. Serce Jezusa pozwoliło przetrwać okropieństwa okupacji, chorób, egzekucji, nalotów w Warszawie... Zawsze z rodziną, zawsze patronujące...

Wreszcie czasy stalinowskie, prześladowania, zmuszanie do wyrzeczenia się wiary, współdziałania. Zdecydowany odpór Rodziców, wreszcie już nas, dorosłych i wychowanych pod Opieką Serca Jezusowego. Obroniło! Pozwoliło nie zaprzeć się Go, nie iść na współpracę...

Teraz - Serce Pan Jezusa, niemal jedyny świadek tej pięknie zapowiadającej się niemal 70 lat temu przyszłości, który wyszedł z pożogi wojennej - króluje w złotych ramach, zawsze wspaniały i miłosiedziem darzący nad łożem juz ponad 90-letniej, schorowanej Mamy...

Serce Jezusa - ufaliśmy Tobie, ufamy i - pozwól, byśmy ufali w godzine smierci naszej. Amen.
I, po dominikańsku - wraz z Synem swoim Panna Maria niech nam błogosławi

fr. Sadok Maria OPs

<< Powrót do strony głównej